Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andre Demoni Władca

Dołączył: 19 Mar 2003 Posty: 1572 Skąd: Trójmiasto

|
Wysłany: 22-01-2005 21:29 Temat postu: Wstawki fabularne |
|
|
Czasami w trakcie gry trafią się takie czy inne wstawki fabularne. Będę je umieszczał tutaj - mam nadzieję, że dzięki temu wzbogacą świat Avanturiona. _________________ Tu leży William co trolla ustrzelił
lecz długo się faktem tym nie weselił.
Zginął na bagnach przez zwierzoludzi zakłuty
zabrali mu gacie, płaszcz oraz buty.
NvJ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Andre Demoni Władca

Dołączył: 19 Mar 2003 Posty: 1572 Skąd: Trójmiasto

|
Wysłany: 22-01-2005 21:34 Temat postu: Bitwa nad rzeką Jador |
|
|
Czekasz na czele twojego wojska ukrytego w lesie za tobą. Poniżej
między rzekami spoczywa uśpiony obóz Domitiana. W poblasku
nielicznych dogasających ognisk widać poruszające się sylwetki
strażników. Obóz otacza półmrok kończącej się nocy. Lada chwila
można spodziewać się gongów na pobudkę. To najlepszy moment na atak.
Koryta rzek po obu stronach obozowiska utrudnią ucieczkę w przypadku
zaskoczenia.
Lecz dręczą cię wątpliwości. Wczoraj wieczorem zwiadowcy widzieli
nierozpoznanych jeźdźców uciekających na południe. Mógł to być
ktokolwiek. Lokalni mieszkańcy być może. Bandyci, tak liczni w
ostatnich czasach. Maruderzy. Może też zwiadowcy armii Warrusa
Taiusa. Akurat ci mieliby problemy z zawiadomieniem Domitiana, gdyż
zaraz po tym wydarzeniu ruszyłeś i maszerowałeś cała niemal noc bez
przerwy. Zwiadowcy Domitiana powinni uciekać na zachód, w jego
kierunku. Ale jeśli jednak?
Ponadto nieco na północy niczym zaciśnięta pięść leży mroczny las.
Gdyby znajdowały się tam wojska Domitiana, zaatakowałyby twoje
wojska od tyłu. Twój palatyn wysłał zwiadowców, ale ci jeszcze się
nie pokazali.
Niebo na wschodzie powoli się przejaśnia. Ten obóz mógłby być
miejscem zagłady Domitiana. Ale mógłby być też twoim, jeśli
okazałoby się, że to pułapka. Wygląda jednak tak spokojnie...
Palatyn lekko cię potrząsnął i wskazał na północ. W świetle księżyca
widać zamazane sylwetki. Wymachują rękami - to sygnał, że las jest
bezpieczny.
Jeden z ciężarów spadł z serca. Lecz wątpliwości nadal pozostały...
Pojawiło się jakby kilka więcej postaci obozie. Zapewne pierwsi
spośród chorążych, którzy będą budzić swoich ludzi. W każdej chwili
może zabrzmieć już gong na pobudkę. Teraz albo nigdy.
Na Bogów ten dureń palatyn kazał im machać rękami, z tej odległości nie
sposób stwierdzić nawet czy to na pewno nasi zwiadowcy.
Zaciskam rękę na rękojeści miecza dobywam go i na mój znak kusznicy
wysuwają się na przód, niech najpierw zasypia obóz gradem bełtów, a
potem połowa z nich niech się wycofa miedzy obóz a las, gdzie
ewentualnie mogą się ukrywać ludzie Domitiana, jeśli w momencie kiedy my zaatakujemy obóz jakieś wojska wyjdą z lasu maja ich maksymalnie osłabić (jak to mawiają Anglosasi "Fire at will!!!"). Po ostrzale daje mieczem znak(mam nadzieję ze moja charyzma na cos się przyda
"Rycerze !!, Żołnierze !! Rodacy !! Wolny Dollev !!! Śmierć uzurpatorowi!!"
Bełty jak czarne smugi uderzyły w obóz. Rozległy się krzyki i uderzenia gongów na alarm. Twoje ciężkie rycerstwo runęło na Domitiana, za nim podążyła ciężka piechota. Wymachując mieczem, wpadłeś między namioty.
Pułapka!
Pierwsze namioty, poszarpane przez bełty i obalane przez atakujących, okazują się puste. Z dalszych wylewa się gotowa do walki piechota, podnosząca przygotowaną broń. Większość z nich już zdołała uformować szereg pikinierów, wysuwając długie drzewca w stronę atakujących. Z tyłu za nimi dostrzegłeś jeźdźca w błyszczącej zbroi, otoczonego przez gwardzistów – Domitiana.
Na wycofanie się jest już za późno. Samym impetem twoja ciężka jazda zderzyła się z obrońcami przy wtórze kwiku koni, wrzasków umierających i trzasków łamanych pik i kopii. W niektórych miejscach udało się przerwać szeregi, zaraz jednak szczelnie wypełnianych zajadłymi obrońcami.
Z tyłu rozległy się krzyki. Miałeś dobre przeczucie… Twoi zwiadowcy byli w błędzie… O ile byli to twoi zwiadowcy. Lekka jazda Domitiana wypadła z lasu. Kusznicy Dollev wykonują dobrą robotę, dziesiątkując wrogów bełtami, jednak jest ich zbyt wielu. Wkrótce twoi strzelcy rozbici zostali przez rozpędzona falę wierzchowców.
Palatyn Arcavius, pozostający na tyłach, zdołał sformować pozostających w odwodzie pikinierów i odeprzeć lekką jazdę, jednak równowaga sił ważyła się tylko do momentu, gdy z północy nie dotarła fala ciężkiej piechoty Domitiana w złoto-czerwonych barwach. Gdy szeregi pikinierów rozpadły się i rzucili się oni do ucieczki w ślad za kusznikami, główny trzon twoich wojsk, zmagający się w obozie, został zaatakowany od tyłu. Chociaż pod naporem twoich toporników żołnierze Domitiana cofają się krok za krokiem, z tyłu sytuacja staje się krytyczna. Ponadto za tyłami wroga przemieszczają się jego kusznicy, chcąc odciąć jedyną drogę ucieczki na południe.
Przez dłuższą chwilę wahasz się. Rozpacz dyktuje ci pozostanie na polu bitwy wraz ze swoimi żołnierzami, jednak pragnienie ucieczki rośnie. Twoi żołnierze stanęli w miejscu. Walczą ciężko, a trup ścieli się gęsto. Wkrótce kocioł się zamknie i niewielu ujdzie z życiem.
W końcu z krzykiem wściekłości, na czele swej nielicznej przybocznej gwardii, zaczynasz przedzierać się na południe. Żołnierze zauważają to i wkrótce twoja armia zaczyna wpadać w panikę.
Wydostajesz się na zewnątrz, pozostawiając za sobą kłębowisko opancerzonych i zakrwawionych ciał. Uciekasz na południe, chcąc niedługo odbić na wschód, w kierunku Dollev. Za tobą palatyn Arcavius usiłuje wyprowadzić z okrążenia jak najwięcej żołnierzy i wkrótce przez tą niewielką szczelinę wyrywa się duża część twoich wojsk. Niestety – słychać już tętent wracającej jazdy Domitiana… _________________ Tu leży William co trolla ustrzelił
lecz długo się faktem tym nie weselił.
Zginął na bagnach przez zwierzoludzi zakłuty
zabrali mu gacie, płaszcz oraz buty.
NvJ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Andre Demoni Władca

Dołączył: 19 Mar 2003 Posty: 1572 Skąd: Trójmiasto

|
Wysłany: 06-03-2005 19:33 Temat postu: Co ciekawego słychać w Dollev 628PC :) |
|
|
Isutus Decimus właśnie tej jesieni ukonczył nauki w Dorfanie i postanowił wrócić do swej rodziny mieszkającej w Marchii Wschodniej. Droga była niebezpieczna, wypadła przez tereny objete wojenną pożogą. Zima nastała akurat jak podróżował przez hrabstwo Truncus znajdujace się od niedawna pod okupacja sił cesarskich. Właśnie mijał kolejny zakręt szerokiego traktu, gdy natknął się na sporą grupe kmieci. Szybko dostrzegł przyczynę tego zgromadzenia, na pobliskim dębie wisiało kilka okaleczonych ciał w mundurach armii Domitiana.
- Widzito chłopy znowu nowi dyndajom na gołynziach.
- Prawiście kumie i pisanie znowuż jakoweś na nich przybito.
- W sonsidnij wioscy jedyn medyk prowił, że tom piszom co cesarskich trzo zabijoć bo one służom tyranowi i zy trzo wolczyc dla noszego Ksincia.
- Prowiście kumie prawiście. Tyn Dimition to podobno owce dupcy.
Isustus rzucił okiem na tabliczki, które umieszczono na ciałach. Zrozumiał, że chłopi nie pierwszy raz je widzą. Na jednej pisało „Wolny Dollev”a na kolejnej „Smierć tyranowi” trzecia nie wymagała umiejętności czytania gdyż przedstawiała meżczyznę stylizowanego na Domitanie w jednoznaczej sytuacji z kozą. Iustus miał dosyć i już ruszył w dalszą drogę, kiedy usłyszał.
- Nu to ktuś znowu siem wzbogacił.
by Tabar _________________ Tu leży William co trolla ustrzelił
lecz długo się faktem tym nie weselił.
Zginął na bagnach przez zwierzoludzi zakłuty
zabrali mu gacie, płaszcz oraz buty.
NvJ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elf Demoni Władca

Dołączył: 11 Gru 2002 Posty: 1028 Skąd: Rzeszów

|
Wysłany: 15-03-2005 13:29 Temat postu: Tymczasem w Iorien... |
|
|
- Świat nigdy nie doceni wartości Życia… Vitro – mówiła księżna Eliander do swego wojewody.
–Ileż to łez jeszcze wylać muszę bogowie - Ithilino, Luminari i Solariele nad losem swego ludu, który nigdy nie prosił o więcej niż piędź ziemi, by na niej budować, nie niszczyć…
- I wreszcie - ileż to jeszcze krwi trzeba wylać Mój Drogi, by obronić się przed arogancją ludzi, którym wydaje się, że mogą zniewolić Ziemię z czystej chciwości…
A Vitro Ael Boernin, najzdolniejszy strateg jakiego kiedykolwiek zapewne miało Iorien, kiwał smutno głową i przeklinał swą rozdartą dusze za to, że to dzięki wojnie mógł teraz oglądać ukochaną księżną niemal co dzień… _________________ MISTRZ PODZIEMI |
|
Powrót do góry |
|
 |
Andre Demoni Władca

Dołączył: 19 Mar 2003 Posty: 1572 Skąd: Trójmiasto

|
Wysłany: 18-03-2005 10:47 Temat postu: Ballada na śmierć cesarza... :) |
|
|
Słuchajcie o śmierci Claudiusa cesarza
który wiele dla dobra poddanych dokazał
lecz chociaż bogom chciał się równać
nie mógł kunsztem swoim wrogom dorównać
noc była mglista jak zawsze w tych stronach wojowie Domitiana w lesie jak dziki
lecz uciec nie mogli bo z jednej i z drugiej rzeka i liczne strumyki
czymże ich ogniska myślał Claudius i nieliczne straże
gdy mej armii niezliczone ognie noc już zaraz pokaże
gdy z Domitianem obszarpańców i buntowników ledwie kilku było
tu tysiące rycerzy na pięknych rumakach przybyło
lecz nie docenił cesarz swego przeciwnika przebiegłości mędrca
a straż niczym ślepców mgła uczyniła gęsta
gdyż czekał ów cierpliwie tratwy mając przygotowane
wojów uszykował Domitian i swych wiernych wprowadził na nie
gdzie stał jego obóz wciąż straże oraz liczne ognie
lecz na tratwach milczenie i zgaszone pochodnie
Domitian ze swymi ludźmi płynął z prądem rzeką
i tak wylądował za Claudiusem niedaleko
rankiem wojsko Domitiana z lasu wychodzi lecz sił jakoś mało
krzyczą wobec takiej potęgi wielu pewnie zdezerterowało
cesarz już wstaje i wojsko szykuje i pędzą zwiadowcy
dziwnym że tak nieliczni w bój wychodzą mówią jego dowódcy
lecz obaw nie ma i cesarz na mapę swe plany nanosi
gdy na plecy Domitian mu spada krew i strach przynosi
choć wojsko jest mężne i liczne to niegotowe
więc za trzy Claudiusa Domitian jedną daje głowę
ważą się szale losu i nikt nie wie komu dziś Tammar zwycięstwo daje
lecz nadchodzi chwila gdy tytan naprzeciwko tytana staje
nie jesteś godzien byś cesarzem mym został
a choć mężny Claudius bez tarczy i hełmu ostał
tak właśnie rzekł Domitian i uderza mieczem swym zgrabnie
cofa się Claudius lecz ramię jego słabnie
i w końcu cios spada a z nim ciało i głowa którą nosi
walki ustają gdy zwycięzca głowę trupa wysoko podnosi
oto koniec Claudiusa co myślał że przyszłosć ma świetlaną
jedna armia krzyczy druga milczy obie patrzą na nią
koniec wojny mówią żołnierze wpleciony nowy historii wątek
nie mówi Domitian lecz to dopiero początek
W związku z tym, że Remus nalegał na opisanie śmierci Claudiusa, postanowiłem coś spłodzić. Jako, że bardzo mi sie nie chciało pisać prozą, to poświęciłem godzinkę przed snem i machnąłem oto powyżej. Oczywiście potraktujcie to z należytym podejściem - czyli z przymrużeniem oka - w końcu to amatorszczyzna... _________________ Tu leży William co trolla ustrzelił
lecz długo się faktem tym nie weselił.
Zginął na bagnach przez zwierzoludzi zakłuty
zabrali mu gacie, płaszcz oraz buty.
NvJ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Andre Demoni Władca

Dołączył: 19 Mar 2003 Posty: 1572 Skąd: Trójmiasto

|
Wysłany: 07-04-2005 14:03 Temat postu: Wojna się zbliża... Dollev zima 629PC |
|
|
- Arcybiskup Tiberius prosi o łaskawe wysłuchanie – oznajmił donośny głos herolda.
Książę skinął dłonią i kapłan ruszył w stronę władcy.
- Panie pragnąłbym Cię prosić... – zaczął arcybiskup, ale jego wypowiedź przerwał gwałtowny gest księcia.
- Wiemy z czym przychodzisz świątobliwy arcybiskupie i jesteśmy zdziwieni twym zachowaniem – głos Nerona Ganara, księcia Dollev był lodowaty, a jego spojrzenie nie było ani krztynę cieplejsze – przychodzisz bronić swych podwładnych, którzy nie bacząc na sytuacje kraju doprowadzili do niepokoju wśród ludu. Chcesz bronić mnichów, którzy nie bacząc na swój stan zakonny pohańbili wieśniaczkę. Mnichów, którzy myśleli wyłącznie o zaspokojeniu własnej chuci, podczas gdy rycerze, żołnierze i prosty lud walczą o wolność naszej ojczyzny.
Kapłan jakby powoli zapadał się pod ciężarem głosu i spojrzenia władcy.
- I co ty sobie myślisz o świątobliwy, że stanę po stronie tych bez mała zdrajców?? Że odmówię sprawiedliwości ze względu na ich stan duchowny?? Toś się grubo pomylił arcybiskupie !! Pomyliłeś i to bardzo, bo oni pójdą na gałąź, tak jak inni zdrajcy i żołdacy uzurpatora. Nie w smak ci to? Zapewne już masz zamiar mnie przekląć, ale słuchaj dalej świątobliwy. Reszta mnichów ma być usunięta z klasztoru, bowiem ziemię te już do was nie należą.
Książę obrócił sie w stronę rycerzy stojących obok tronu.
- Decimusie iluż do zabiłeś siepaczy Domitana odkąd walczymy o wolnośc naszej ojczyzny??
Wywołany rycerz skłonił się i odpowiedział.
- Wciąż za mało mój Panie, skoro stapają po naszej ziemi.
Książę uśmiechnął się.
- Arcybiskupię zapewne słysząłeś o bohaterstwie Decimusa Meridiusa i o tym czego dokonał podczas ostatniej bitwy. Zapewne też słyszaleś co sie dzieje w okupowanym Truncus. To są przykłady, z których mają sie uczyć twoi mnisi. Jak zapewne się juz domyśliłeś ziemie klasztoru, skalanego czynami jego gospodarzy, przechodzą na własność rodu Meridius.
Kapłan otwierał usta aby zaoponować.
- Arcybiskupie to już koniec posłuchania, teraz zapewne zechcesz nam towarzyszyć w naradzie mającej dopomóc ratowaniu drogiej nam wszystkim ojczyzny – blizna na policzku zadrała w drwiącym uśmiechu.
- Oczywiście Panie – odpowiedziła biskup, ale w jego myślach wrzało wzburzenie i gniew. Już teraz pragnął zareagować, ale nie potrafił znieść spojrzenia władcy. Jeszcze gorsze były spojrzenia rycerzy, a mówiły jedno „Teraz jest nasz czas klecho i miejcie się na baczności”. Biskup powoli podażał za księciem i rycerzami do sali obrad, jego spojrzenie drapieżnie wpiło się w plecy księcia, a w głowie przemknęła myśl: Zapewne już niedługo zobaczę twój upadek... Panie.
by tabar _________________ Tu leży William co trolla ustrzelił
lecz długo się faktem tym nie weselił.
Zginął na bagnach przez zwierzoludzi zakłuty
zabrali mu gacie, płaszcz oraz buty.
NvJ
Ostatnio zmieniony przez Andre dnia 29-04-2005 10:40, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elf Demoni Władca

Dołączył: 11 Gru 2002 Posty: 1028 Skąd: Rzeszów

|
Wysłany: 27-04-2005 21:07 Temat postu: |
|
|
Wciąż po świecie krążą legendy o elfach z dawnych dni, w tym jedna z nich... najstraszniejsza...
Tego wieczoru Aneurin Gwawdrydd postanowił ją przypomnieć...
Przyniesiono mu lirę i wnet rozległy się pierwsze tony, trochę nieśmiałe, jakby próbował struny bo niektóre brzęczały fałszywie... po chwili jednak te ostre dźwięki zlały się harmonijnie w pieśń, ozdabiając pojedynczymi srebrzystymi tonami melodię głosu elfiego barda...
Słuchajcie opowieści mej,
A stara legenda to.
Uważnym bądź a dowiesz się,
Gdzie dobro mieszka gdzie zło
Za siedem gór i siedem rzek,
Zaraz przeniosę was.
Bo żył tam niegdyś dziwny człek,
Który ukrywał swą twarz.
Choć żył wśród elfów wiele lat
I przyjacielem im był
Nie ujrzał oczu jego świat
Pod złotą maską je skrył.
I przyszedł kiedyś trwogi czas
Strach wielki na elfy padł
Czarodziej zły podpalił las
I Serce Króla skradł
A wtedy człowiek oręż wziął
Do walki poszedł sam
Potem na szczyt Tamaranu się wspiął
Czarodziej zły skrył się tam
Jeszcze krew ciepłą na rękach miał
A gniew jak tarcza go bronił
Gdzie przeszedł trup się gęsto słał
Bo wreszcie twarz odsłonił
Spojrzał mu w oczy czarodziej zły
A jasny grom przeszył go
Aż poleciały srebrne skry
I rozpadł się w pył i proch
Lecz zanim umarł przeklął jeszcze
Człowieka w masce i jego ród
Aż się zleciały kruki złowieszcze
Nad cały elfów leśny lud
I przyszło lato i radość wielka
Gdy człowiekowi narodził się syn
Dano mu imię - Srebrna Kropelka
I cieszył się człowiek nim
A miłość którą człowiek tkał
Wkrótce zmieniła się w gniew
Bo mały czarne serce miał
I czarna płynęła w nim krew
Musiał go zgładzić ojciec jedyny
Choć ból wielki serce rozdzierał
Zdjął maskę z twarzy i stanął przed synem
A mimo to syn nie umierał
Więc chwycił miecz i zadał cios
Potęgi dziecka się bał
Lecz jak okrutny okazał się los
Życie wnet sam postradał
Ze srebrnych kropel czarna krew
I złotej maski złowrogi cień
Dobiega końca barda śpiew
Zaczyna się nowy dzień
Pomnij słuchaczu słowa me
Gdy prawdy swej bronić chcesz
Prawdziwej natury nie zaprzesz się
Bo zdradzi cię własna krew _________________ MISTRZ PODZIEMI |
|
Powrót do góry |
|
 |
Andre Demoni Władca

Dołączył: 19 Mar 2003 Posty: 1572 Skąd: Trójmiasto

|
Wysłany: 10-10-2005 11:00 Temat postu: Bluee is coming :) |
|
|
Wchodzący do tej sali traci w niej rozeznanie. Ciemność zatapiała w sobie wszelkie kształty. Śpiący tu mężczyzna tak właśnie lubił. Wchodząc głębiej w mrok słychać było sapanie, na początku ciche - wygłuszone przez meble, lecz w miarę zbliżania sie do centrum pomieszczenia robiło sie ono głośniejsze. W pewnym momencie, gdy oddech śpiącego był już bardzo wyraźny, idący od drzwi natrafiał na przeszkodę - wielkie łoże z baldachimem, zasłonięte czarną, jedwabną firaną. Na nim to właśnie spał ów mąż.
Sytuacja powtarzała sie cyklicznie od czternastu dni. Zawsze kilka minut po północy mężczyzna budził sie z cichym krzykiem i zlękniony rozglądał sie nerwowo wkoło...
Cesarz uspokoił oddech i przetarł krople potu z czoła.
- To tylko zły sen! To tylko zły sen - powtarzał sam do siebie. Przyłożył głowę do poduszki i zamknął oczy. Nie udało mu sie jednak odgonić myśli. Nie udało zasnąć. Miał złe przeczucia już od długiego czasu. Sen, który wracał do niego co noc, tylko je potwierdzał!
Czy nadchodzi nowy władca mogący mu zagrozić..?
Bluee _________________ Tu leży William co trolla ustrzelił
lecz długo się faktem tym nie weselił.
Zginął na bagnach przez zwierzoludzi zakłuty
zabrali mu gacie, płaszcz oraz buty.
NvJ |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Modified by Bojo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|